tygodnik opoczyński
Baza firm
 
Warto wiedzieć

Klaps dla klapsa

Bez większego rozgłosu w mediach, zajętych latem sprawami politycznymi i bitwą o krzyż przed Pałacem Prezydenckim, z 1 sierpnia weszła w życie ustawa z dnia 10 czerwca 2010 r. o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie i niektórych innych ustaw. Jednym z najważniejszych postanowień tej ustawy jest wprowadzenie zakazu kar cielesnych jako metody wychowawczej wobec dzieci. Czy wzorem innych europejskich państw przyniesie to spodziewane rezultaty, czas pokaże.
Warto przypomnieć, że Polska była jednym z pierwszych krajów, gdzie zakazano kar cielesnych w szkołach. Stało się to już w 1783 r. W okresie międzywojennym rodzice i opiekunowie mieli prawo karcenia dzieci, ale karani byli równocześnie za nadużywanie tego prawa. Po uchwaleniu kodeksu karnego (w 1932 r.) prawo ograniczało swobodę karania dzieci przez rodziców i wychowawców. Obecnie rodzice, którzy wymierzą dziecku klapsa – nie mówiąc o surowszych karach – dopuszczają się przestępstwa (naruszają nietykalność cielesną drugiego człowieka). Teoretycznie prokurator może ich ścigać, jeśli tylko się o tym dowie. W praktyce – tak się nie dzieje.
„W sercu chłopięcym głupota się mieści, rózga karności wypędzi ją stamtąd” – czytamy w „Księdze przysłów” (Prz 22, 15). Zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie można znaleźć wypowiedzi zalecające stosowanie rózgi jako środka zbawienia duszy oraz osiągania mądrości. Chyba z testamentowych stron wzięła się wielka popularność rózgi w szkołach jezuickich i pijarskich.
Różdżką Duch Święty dziateczki bić radzi,
Różdżka bynajmniej zdrowiu nie zawadzi
– ten staropolski aforyzm pedagogiczny, zaświadczony w piśmiennictwie polskim już w 1769 roku, a upowszechniony przez XIX–wiecznego bajkopisa Stanisława Jachowicza, z pewnością niejeden raz przychodził na myśl współczesnym pedagogom w czasie trwającej od wielu lat dyskusji na temat karcenia dzieci i filozofii klapsa. Od inauguracji roku szkolnego minęło już nieco dni i nie raz już wychowawcom zaświerzbiała ręka, by... Właśnie, co by zrobili, gdyby były one dopuszczalne? Teraz mogą tylko sobie o tym pomarzyć.

Nasi przodkowie
byli pod tym względem bardziej pragmatyczni. Nauka w szkole katedralnej lub klasztornej zaczynała się od alfabetu i słownictwa łacińskiego. Uczono więc najmłodszych niezrozumiałych dla nich modlitw i psalmów po łacinie. Katechizm, czyli nauka religii, była oczywiście najpierwszą nauką. Dopiero potem wprowadzano studia nad naukami wyzwolonymi. Pierwszy stopień – trivium – obejmował takie dyscypliny jak: gramatyka, dialektyka i retoryka. Absolwent tego kursu miał znać łacinę, logikę i zasady pracy kancelaryjnej. Dopiero wtedy mógł przystąpić do studiów w systemie quadrivium. Uczył się wówczas arytmetyki, muzyki, geometrii i astronomii. Wszystko trzeba było wykuć na pamięć, a wysiłkom tym towarzyszyła surowość pedagogów i powszechnie stosowana kara chłosty. Pęki rózeg, moczące się w kuble, były nieodłącznym elementem starych rycin przedstawiających średniowieczne szkoły. Chyba z tamtych wieków wzięło się najbrzydsze określenie nauczycieli – srakotłuk. Niewiele zmieniło się w wiekach późniejszych.

W szkołach parafialnych
karą za niechętny stosunek do nauki lub naruszające powagę szkoły swawole było: pozbawienie obiadu, klęczenie lub kary cielesne, czyli plagi. Do tych wymierzania tych ostatnich służyły: placenty, rózgi i dyscypliny. Placenta służyła do bicia chłopców „w łapę” za omyłki w czytaniu, pisaniu i tekście zadanym do wyuczenia na pamięć. Była to osadzona na drewnianym trzonku skóra – okrągła, gruba lub złożona w kilkoro, szeroka na dłoń. Rózgi służyły do plag wymierzanych na goły tyłek za poważniejsze braki w nauce lub naruszenie praw szkolnych.
Równorzędnym instrumentem służącym do tego celu była też dyscyplina – zwykle rzemienna lub z plecionych sznurów, o siedmiu lub dziewięciu odnogach. W zależności od stopnia przewinienia i surowości nauczyciela wymierzano trzy do piętnastu plag. Na starszych chłopców używano kańczuga. Był to długi na łokieć (ok. 57 cm) twardy rzemień opleciony mocno drugim rzemieniem, umieszczony na drewnianym trzonku, składany jak chłopski cep. Ponieważ uderzenie takim kańczugiem mogłoby uszkodzić skórę, bito nim przez spodnie, co bynajmniej nie chroniło przed bólem.
Jędrzej Kitowicz w „Opisie obyczajów za panowania Augusta III” odnotowuje także karę za pewne szczególne przewinienie: „Kiedy który chłopiec pobliższych wedle siebie zapachem nieprzyjemnem poczęstował, tedy oskarżony musiał sam się dobrowolnie położyć na stołku na środku szkoły wystawionym; tam każdy współstudent zdjąwszy bot z nogi uderzył go raz cholewą i to była kara wstydząca, nie boląca, występkowi równa”.

W szkołach publicznych,
pijarskich lub jezuickich, szczególnie „wstydzącą” karą było posadzenie na scamnum asinorum, czyli oślej ławce przeznaczonej dla tych, którzy nie chcieli się przykładać do nauki. Jeśli to nie skutkowało, wdziewano nieukowi na głowę koronę ze słomy. Najwyższym stopniem kary, uznawanym za szczególną hańbę, było oprowadzanie go w tej koronie po wszystkich szkołach z okrzykiem: Asinus asinorum in saecula saeculorum (Osioł nad osłami na wieki wieków). Z reguły do tego nie dochodziło, bowiem uhonorowany słomianą koroną dokładał maksymalnych starań, by jak najszybciej wróciła ona na kołek, na którym zwykle wisiała ku przestrodze. (Czyżby reliktem tej kary w mowie potocznej było słowo kołek do dziś używane na określenie człowieka nierozgarniętego?) Stopniowo jednak wyludniały się ośle ławy, by w końcu ostatecznie zniknąć ze szkół.
Hugo Kołłątaj w pracy „Stan oświecenia w Polszcze” tak pisał o XVIII–wiecznym systemie kar cielesnych: Sposób karania dzieci plagami nie tylko często nadużywany, ale miał w sobie wielką barbarzyństwa cechę; wiódł młodzież do zemsty lub pozbawiał ich wstydu”. Z czasem i to „barbarzyństwo” poszło w niepamięć. Tylko, dlaczego w mojej przewrotnej pamięci z lat szkolnych najbardziej zachował się katecheta i sięgająca moich łap jego linijka? I to bynajmniej nie jako postać negatywna... Kilka lat temu sąd uwolnił od winy księdza katechetę, który bił dzieci „pomocniczym kijaszkiem” za brak postępów w nauce religii. Sąd uznał to za „dopuszczalne karcenie”. A jak będzie orzekał obecnie?
Jak doniosła na początku września „Gazeta Wyborcza”, prokuratura w Siemiatyczach umorzyła sprawę dyrektorki szkoły podstawowej w Śledzianowie (gmina Drohiczyn), która kazała uczniom V klasy klęczeć z rękami do góry przed ścienną gazetką z religii. Prowadzący śledztwo nie dopatrzyli się w tym znamion czynu zabronionego, znęcania nad dziećmi, przemocy lub mobbingu.
Nauczycielka, która to nagłośniła, straciła pracę. Samo życie…


erg   
W dziale dostępne są również artykuły:

 
Kontakt z TOP
Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Biuro ogłoszeń
oglotop@pajpress.pl

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Dział reklamy
tel: 44 754 41 51

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Redakcja
tel: 44 754 21 21
top@pajpress.pl
Artykuły
Informator
Warto wiedzieć
Twój TOP
TIT - rejestracja konta Bądź na bieżąco.
Zarejestruj konto »