Duża podaż, brak popytu, rynek oczekuje na obniżkiPierwsze dwa kwartały tego roku upłynęły pod znakiem kolejnej nadpodaży i stagnacji na opoczyńskim rynku wtórnym obrotu lokalami mieszkalnymi. Obrót śladowy, a ceny transakcyjne w dalszym ciągu spadają. Zainteresowanie budzą tylko małe i tańsze mieszkania, i to w dobrych lokalizacjach. Kolejne miesiące roku też nie wróżą znaczących zmian na tym rynku. Po mieszkania raczej nie ustawią się kolejki chętnych, a sprzedający będą musieli skorygować w dół swoje oczekiwania cenowe. Taka jest zresztą sytuacja w całym kraju.
W ofertach sprzedaży można przebierać jak w ulęgałkach. Wystarczy zajrzeć na popularne portale internetowe lub wziąć do ręki gazetę i poczytać w rubrycie ogłoszeń, aby przekonać się jaka jest obecna sytuacja na tym rynku.
Główny powód nierównowagi to kurczące się możliwości finansowe kupujących. Zdolność kredytowa naszych rodaków jest obecnie rekordowo niska. Komisja Nadzoru Finansowego monitorująca rynek finansowy w obawie przed pęknięciem bańki nieruchomościowej, ustawiła poprzeczkę warunków kredytowych bardzo wysoko. Na wszystkie zobowiązania kredytowe, limit wydatków dla kredytobiorcy nie może przekroczyć 40% miesięcznego dochodu, przy analizie robionej maksymalnie na 25 lat (dawniej 30?35 lat). Nic więc dziwnego, że sama chęć zakupu mieszkania nie wystarczy, trzeba jeszcze znaleźć bank co da kredyt.
Według prognoz Związku Banków Polskich, tych kredytów hipotecznych w br. będzie o 8 mld zł mniej niż w roku poprzednim, który też nie był najwyższym. W dodatku w tym roku kończy się program dopłat rządowych do kredytów mieszkaniowych ?Rodzina na swoim? co z pewnością ten regres jeszcze pogłębi. Gołym okiem widać, że bez pomocy państwa się nie obejdzie, aby ten rynek rozruszać. Co więc wymyśli rząd?
Inna sprawa to ceny mieszkań używanych ? te na obecny czas są chore i oderwane od rzeczywistości. Mogą to odczuć sami sprzedający, otrzeźwienie przychodzi po 2?3 miesiącach wystawienia oferty sprzedaży an rynek. No bo jak można obecnie sprzedać trzypokojowe mieszkanie z wielkiej płyty na trzecim piętrze na osiedli Kopernika w Opocznie po 3200 zł za metr kwadratowy lub 3100 zł na parterze na ulicy Kossaka?
Reklamowane atrybuty tych mieszkań jak gładź gipsowa, panele, okna plastykowe czy meble na wymiar w kuchni to przecież obecnie prawie standard, niektórzy jako bonusy dorzucają także przy zakupie lodówki, pralki i telewizory. Kupujący i tak będzie aranżował mieszkanie po swojemu, więc często gołe, odświeżone ściany są milej widziane niż wymyślne wzory płytek, czy tapet pokojowych.
Właściciele wystawionych do sprzedaży mieszkań, jeżeli zależy im na szybkim sprzedaniu, muszą te ceny znacząco obniżyć, a nie chwalić się, że mają drogie mieszkania na sprzedaż. Jak dużo obniżyć? Na obecną chwilę jakieś 20?25% w stosunku do cen ofertowych. Wtedy być może szansa, że ktoś się zainteresuje taką ofertą. Rok temu pisałem, że aby osiągnąć równowagę na naszym rynku mieszkaniowym, ceny muszą spaść do poziomu 2000?2400 zł za metr kwadratowy. Wtedy byłem posądzany o wizjonierstwo. Jestem gotów w dalszym ciągu to twierdzenie podtrzymać i śmiem twierdzić, że nasz rynek jest dopiero przed falą obniżek, bo takie są prawa ekonomii. Wszędzie na Zachodzie mieszkania spadły skokowo o 30?40%, a za naszą zachodnią granicą, są miejsca gdzie lokalne władze nie wiedzą co zrobić z dziesiątkami pustostanów.
I u nas mieszkań do sprzedaży będzie coraz więcej. Raz, że chętnych na drogie mieszkania coraz mniej, a dwa, że na rynek zaczynają trafiać mieszkania z windykacji komorniczych po tych co się zarżnęli kredytem, oraz po emerytach, których w przyspieszonym tempie wykańczają świadczenia. Zaczyna także dawać o sobie znać demografia, a młodzi dynamiczni dawno już wyjechali za granicę. Osobiście współczuję ludziom, którzy kupili mieszkanie przed 2009 r. (boom cenowy). Obecnie ceny tych mieszkań spadają, a oni muszą spłacać kredyty za lokale, które z dnia na dzień tracą na wartości.
Co więc nas czeka na tym rynku w najbliższej przyszłości? Najprawdopodobnym momentem przesilenia wydaje się być przełom 2013?2014 roku. Z doświadczeń rozwiniętych rynków nieruchomości wynika, że średni czas korekty cenowej wynosi 5?6 lat. Aby rynek ruszył z miejsca muszą być także spełnione inne warunki, o które musi zadbać państwo. Pełny liberalizm w tym zakresie jak widać nie nakręca rynku. Mam tu na myśli zmianę sposobu spojrzenia na ten rynek od strony jego finasowania. Mianowicie państwo powinno przestać dotować deweloperów, a zacząć dotować kupujących, a sczególnie tych kupujących mieszkania najtańsze na rynku wtórnym Spełnienie tego postulatu, spowoduje, że nieco lepiej sytuowani po sprzedaniu swoich tańszych mieszkań, będą mieli pieniądze na kupno większego i droższego, a tych biedniejszych będzie stać na kupno choćby najskromniejszego dachu nad głową.
Widać to już obecnie. Tylko małe i tanie mieszkania mają wzięcie. Kupujemy tyle, na ile nas stać. |