Wojna nerwów, czyli dołek mieszkaniowy coraz głębszyJuż od dawna było wiadomo, że rynek mieszkaniowy to nie rynek ekonomii lecz rynek emocji.
Zawsze tak siędzieje kiedy jakieś dobro materialne jest bardzo pożądane, a trudno dostępne z względu na ograniczenia podażowe lub cenowe. A tak właśnie było dotychczas z mieszkaniami.
Kupujcie, kupujcie bo jutro będzie drożej? grzmiały w latach 2006?2007 tytuły medialnych zielonowyspowców i ich pseudoekspertów ?wieszczących?, że mieszkania będą w nieskończoność drożeć i można na nich tylko zarobić. W rezultacie ludzie wyrywali sobie z rąk mieszkania w owym czasie na tym rynku, a wybitną rolę odegrały także w tym handlu same banki, oferując łatwo dostępne kredyty hipoteczne praktycznie każdemu kto miał stałą pracę i pokład optymizmu, że przecież jakoś to będzie.
Optymizm w życiu jest ważny, ale nadmiar optymizmu ekonomicznego jest bolesny, a w wielu przypadkach wyleczyć z tej przypadłości może dopiero komornik. Jak wielu się sparzyło własną naiwnością mówią statystyki zajęć komorniczych, których w kraju w samym tylko 2012 roku odnotowano 3,7 mln. To prawie trzykrotnie więcej niż w czasie hossy mieszkaniowej lat 2006?2007, co mówi samo za siebie. Nie mamy dokładnej statystyki z naszego opoczyńskiego podwórka, ale z dostępnych nam źródeł wiemy, że właśnie i u nas ten proces się rozpoczął.
W tej sytuacji nie dziwi, że na tym rynku zaczęła się cenowa jazda w dół jak na krokwi narciarskiej, a ceny zaczynają wracać do normalności. Ale nie wszyscy sprzedający mieszkania jeszcze to dostrzegli. Bo wiele osób uważa, że skoro oni przepłacili na górce cenowej, to znajdą także obecnie chętnego zapłacić cenę, aby przynajmniej nie stracić.
Ładne ceny ? fajnie sobie na nie popatrzyć jak zza szyby ? można by pomyśleć patrząc na niektóre oferty mieszkań na naszym opoczyńskim rynku. Ceny te zabijają rynek, i nie jest obecnie możliwym usyskanie 3?3,2 tys. zł/mkw siermiężnego, 2?pokojowego mieszkania w bloku z płyty na osiedlu Kopernika, wystawionego niedawno na sprzedaż. Podobnie 60 metrowe mieszkanie na 3 piętrze bloku przy ulicy Partyzantów wyszacowane przez właściciela na 182 tys. zł, i wiele jeszcze innych lokali w podobnych lokalizacjach i technologii budowy.
Przy takiej transakcji trzeba sobie na początku zadać pytanie, czy chce się sprzedać mieszkanie, czy tylko sprzedawać i w zależności od tego wystawić cenę. Wielu pozostaje w tym drugim wariancie. W sytuacji ogromnej podaży mieszkań na rynku, wystarczy przejrzeć gazetowe i internetowe ogłoszenia, szansę na sprzedaż ma tylko ten, kto trafi z ceną w rynek.
Bo trzeba wiedzieć, że ceny dotychczas były sztucznie wywindowane, a grupa osób bogatych lub szalonych już kupiła mieszkania w latach poprzednich, zaś ci co pozostali sa albo bez szans na kredyty, lub to ludzie rozsądni bądź odporni na emocje cenowe. Z tego powodu wojna nerwów cenowa trwa. I nie pomogą tu nawet kuriozalne i humorystczne informacje w ofertach, że ?mieszkanie znajduje się obok najlepszych w Opocznie lodów? albo też ?mieszkanie w zimie jest ciepłe, a w lecie panuje przyjemny chłód?. Albo, że ?w bonusie dodaję używany motocykl?.
Czy zatem możliwe są na naszym opoczyńskim rynku w bieżącym roku dalsze obniżki cen?
Z jednej strony oczywiście tak, bo trend spadkowy ma się jak widać bardzo dobrze, wobec tego można założyć, że będzie dalej trwał w perspektywie kilku najbliższych miesięcy. Z drugiej strony mieszkania o bardzo dobrej lokalizacji w strefie miasta i w bryle budynku, z pełną dostępnością mediów, w dobrej technologii budowy, parkingami i przyjaznym sąsiedztwem i otoczeniem, zawsze znajdą amatora. Choć nie po cenie która dla jej właściciela jest tylko marzeniem.
Sądzę, że normalnością będzie jak ceny mieszkań przy obecnym wskaźniku inflacji wynoszącym 1,5?2% w stosunku rocznym, kształtować się będą na poziomie 3 tys za m2 przy standardzie wysokim mieszkania, do 2,5 tys. zł/m 2 przy standardzie średnim i do 2 tys. zł/m 2 przy lokalu do remontu. Zastrzegam się, że są to moje subiektywne obserwacje, osoby, która od 5 lat monitoruje lokalny opoczyński rynek mieszkaniowy tak w zakresie cen ofertowych jak i transakcyjnych.
Jako istotne przesłanki tej tezy, uwzględniam miejscowy rynek pracy i średnią płacę netto na tym rynku, spadajacą demografię oraz prawdopodobną rychłą zmianę bankowej Rekomendacji SIV, która niebawem ograniczy możliwość finansowania zakupu mieszkań kredytem hipotecznym 100%. Uwzględnić także trzeba wymagane dodatkowe zabezpieczenia dla banków, żądane od osób, których aktualna wartość nieruchomości jest znacząco niższa od wysokości udzielonych kredytów. Bo nożyce tzw. LVT, czyli stosunku kwoty kredytu do wartości mieszkania jako zabezpieczenia kredytu, coraz bardziej się rozwierają.
Jeżeli obecnie ktoś żąda za mieszkanie więcej, to jest albo szalony, albo nie może się pogodzić, że załapał się na wzloty cenowe z lat wcześniejszych i żyje w wirtualnym świecie. Pozostając na tym rynku ze swoimi cenami, pozostaje tak naprawdę ze swoimi marzeniami. Mówi się, że marzenia nic nie kosztują. Dla tych co nie sprzedadzą w porę swoich mieszkań, bo nie trafili z ceną, może jednak okazać się to kosztowne. Nawet bardzo. |