Uwaga na czarownice!Nie da się ukryć ? po majowym zagrożeniu końcem świata przed nami kolejny, szczególnie niebezpieczny dzień, 23 czerwca, w którym w tym roku zbiega się kościelne święto Bożego Ciała z pełną pogańskich tradycji nocą Kupały. Od niepamiętnych czasów wiadomo, że letnie przesilenie i pełna magii i czarów noc świętojańska to pora szczególnej aktywności czarownic, które wtedy na ?łysych górach? zlatują się na swoje sabaty. Ludowa tradycja głosi, że równie niebezpieczne są one również w oktawę Bożego Ciała.
Do obecnych czasów zachował się zwyczaj, że po przejściu procesji i zakończeniu wszystkich uroczystości kościelnych obłamuje się i zabiera do domu gałązki z drzewek, którymi przystrojone są ołtarze. Od dawien dawna powszechne było przekonanie, że zielone gałązki brzozowe z ołtarzy posiadają niezwykłą moc magiczną i dobroczynną. Przechowywano je w domu za świętym obrazem przeciwko burzy, gradowi, a głównie przeciw czarom, czarownicom i złym urokom. Aktywność czarownic nasilała się bowiem właśnie w oktawę Bożego Ciała w celu przeciwdziałania ludzkiej pobożności. Stare porzekadło mówiło: Na Boże Ciało robak w kapustę, diabeł w babę włazi, a czarownica krowom mleko zabiera. O czary i czarownictwo podejrzewano zwłaszcza kobiety, które w przeddzień Bożego Ciała, w samo święto i oktawę po nim przychodziły po zachodzie słońca, aby coś pożyczyć, prosić o kubek wody itp. W ten magiczny sposób mogły one odbierać ludziom różne ich dobra. Znano też sposoby na dowiedzenie się, która z sąsiadek może być wiedźmą. Należało w tym celu w Boże Ciało o północy położyć się na progu obory i przykryć słomą. Wtedy można było ujrzeć ową czarownicę, która pod zmienioną postacią zjawiała się w oborze. W tym roku będzie to dodatkowo północ świętojańska, zatem można mieć pewność wizyty wiedźmy, która w locie na sabat będzie chciała ?popsocić sobie? po drodze. Czarownice wybierające się na sabat mogą ukradkiem wyprowadzić konia ze stajni, poplątać mu grzywę i ogon, a nawet zajeździć na śmierć. Wcześniej można łatwo je rozpoznać po tym, że krążąc po polach wykonują ruchy przypominające zagarnianie czegoś w podwiązany fartuch i mamroczą zaklęcia, np. ?Biorę dostatek, ale nie ostatek? lub ?Biorę pożytek, ale nie wszytek?.
Czarownicami były zwykłe kobiety. Tak przynajmniej uważali XV? i XVI?wieczni duchowni. W nocy usypiały specjalnymi czarami swoich mężów i przez komin wylatywały na miotle spotkać się ze swoimi kamratkami i diabłami, od których uczyły się czarodziejskiego fachu. Jak głoszą legendy, na szczytach ?łysych gór?, w środku nocy, odbywały się prawdziwe orgie, podczas których czarownice zabawiały się z diabłami, a pomiędzy rozrywkami knuły jak zawikłać losy świata. Na górach paliły się ogniska, w kociołkach warzono trucizny, tańczono w takt demonicznej, ?kociej? muzyki wygrywanej na piłach i radłach oraz pito diabelskie napitki z ludzkich czaszek. Gdy rano odzywało się pianie koguta z pobliskich gospodarstw, czarownice opuszczały szczyt góry, by wrócić do swej roli przykładnej żony czy matki.
Mądrość ludowa przekazała nam też skuteczne sposoby, przy pomocy których od dawna zabezpieczano się przed czarownicami. W całej Polsce wierzono, że w noc świętojańską odbywają się ich sabaty na ?łysych górach?, wyuzdane zabawy i szalone harce na miotłach. Toteż do ognisk świętojańskich wrzucano stare miotły, aby zniszczyły i wymiotły zły czar oraz by przypadkiem nie posłużyły czarownicom za środek lokomocji. W tym samym celu miotły złożone na krzyż kładziono przed każdym chlewem albo opierano je o drzwi stajen i obór. Bydło i trzodę starannie zamykano w oborach i nie wypuszczano na pastwisko. Na drzwiach domów i wrotach budynków gospodarskich kreślono znak krzyża kredą święconą w święto Trzech Króli, której bały się czarownice, aby uniemożliwić im wejście do środka i aby nie wyssały krowom mleka. Aby sprawić dotkliwy ból wiedźmom, w ściereczki do cedzenia mleka i worki płócienne do serów wbijano igły i szpilki, a na progach obór, stajni i wiodących do nich ścieżkach rozsypywano ciernie, kolce róży i potłuczone szkło.
Ogień świętojański mógł także płoszyć i niszczyć czarownice, zwłaszcza, jeśli paliły się w nim zioła uznane za czarodziejskie, takie jak bylica. Wierzono, że jeśli ziele trzeszczy w ogniu i sypią się iskry, to krzyczy paląca się w nim czarownica i trzeszczą złe czary.
W tym roku dodatkowym zabezpieczeniem mogą być gałązki z procesji Bożego Ciała. Dawniej kładziono je w stajni i w oborze oraz wkopywano w zagony i narożniki pola. W rogi pola wkopywano także przepisane odręcznie teksty ewangelii czytane podczas procesji, aby słowo boże strzegło upraw. Zieleń z ołtarzy zatykano też w strzechy chałupy i obory, aby chroniła zabudowania od ognia, piorunów i robactwa.
Kto chce, niech wierzy? W przedmowie do pierwszego wydania ?Młota na czarownice? ? swego rodzaju kodeksu karnego w sprawach o czary ? z 1614 roku autor przekładu skarżył się, że ??w Polsce sądy czarów nie karzą, bo w nie ludzie nie wierzą, albo jeśli wierzą, lekce je sobie ważą?. I tak już zostało? Na wszelki wypadek radzimy jednak w nadchodzącą noc świętojańską spojrzeć w niebo. Może na tle rozgwieżdżonego nieba i księżycowego sierpa ukaże się nam postać lecąca w powietrzu na miotle, czarnym koniu lub kogucie. Pamiętajmy wtedy o formułce: ?Zgiń, przepadnij!? i kilkakrotnym przeżegnaniu. |