Z ortografią na tySztab polonistów nad władzą radzi,
Bo władza błędy okropne sadzi.
Wśród ortografów wrze niczym w ulu,
Odkąd prezydent napisał „w bulu”.
Ze wstydu łezka w oku purysty,
Bo język władzy dzisiaj nieczysty.
Nad polską mową i… politykiem
Sam Miodek radzi wspólnie z Bralczykiem.
By nasze VIP-y, ci z pierwszych rzędów,
Nie popełniali już więcej błędów.
Stąd już niebawem, co ciut jest grandą,
Chcą zafundować władzom dyktando.
Pierwszy test w Sejmie, ot w naszej Dumie,
Czy polski poseł po polsku umie.
Zamiast w ogonku stanąć po diety,
Sprawdzian-klasówka na ó, erzety.
Zasiądą w ławach – znowu ta szkoła!
Posłowie solo, kluby i koła.
A tekst dyktanda ma być paskudny,
Pełen haczyków, zawiły, trudny.
Żadnej rzeżuchy, huty, odwachu,
Lecz same kruczki prosto z ich fachu.
Wszak testy robić niezawodowe
To ciut, przyznacie, niehonorowe.
Do Sejmu trafi wkrótce tekst taki
(błędy celowo, dla niepoznaki),
Tekst naturalny, nie żadne dziwy,
Choć, naturalnie, z lekka złośliwy:
„Poseł to fócha najlepsza w życiu.
Gdy ktoś hahmęci lądóje w kiciu.
Śledczy dedektyw uważnie śledzi.
Postkomónista żąda spowiedzi.
Partyjny piewca pieje peany.
Nie jedź, gdy jesteś jak deska shlany.
Óżąt to urząd, nierząd nie rządem!
Nepotyzm cacy, przekrent przesądem.
Władzy przysmakiem zupa pochlopka!”
Koniec dyktanda, panowie, kropka.
Tylko dyktando takie, w tym sensie,
Władzę przyciągnie, władzą zatrzęsie,
Da poznać wreszcie, odpowie w sumie,
Czy ortografię VIP polski umie.
Kworum, alkomat, takich słów wiele!
Żaby, gżegżółki, to duperele.
|