Czas nieubłaganie leci,
Jak wariat niekiedy.
Mija miesiąc, drugi, trzeci,
Nie wiadomo kiedy.
Nic nieczuły, bez litości,
Pędzi na łeb, szyję.
Dziw, że nieraz, z tej prędkości,
Drań się nie zabije.
Wszak niedawno zaczął dzieło
Rząd ? Tusk teki dzielił,
A tu sto dni już minęło,
Jakby z bicza strzelił.
Więc i mało kto pamięta,
Traci naród wątek,
Jak rząd rządził, niebożęta,
Jaki był początek.
Stąd przedstawmy, jak w teatrze,
(no smoking, nie palić!)
Sto dni rządu, nim czas zatrze,
A jest się czym chwalić.
Kwestia świty, sprawa pierwsza,
W składzie rządu ruchy.
Podmieniono lico Giersza
Na twarz pani Muchy.
Resort zdrowia zaś, gdy krewa,
Też zmieniono całkiem.
Poleciała Kopacz Ewa,
By zostać marszałkiem.
Skoro już o zdrowiu rzecz,
Nowy szef od teki,
Z medykami zagrał mecz
Zacięty, o leki.
Tuż po lekach zaraz rząd,
Znów gra z grubej rury.
Podnieść wszystkim chcą, pod prąd,
Wiek emerytury.
Kto u władzy ten by chciał,
Bez przesady ćwierci,
By lud przy robocie stał
Do us?ej śmierci.
O stu dniach najwyższych władz
Pisać rok by można.
A i tak, wśród rządu prac,
Górą piłka nożna!
Kiedy Euro wnet, tuż-tuż,
Reszta to androny.
Najważniejsze są i już
Mecze i stadiony.
Finał dziś bez cierpkich słówek,
Ja rząd chwalę przecie!
Życząc jeszcze stu studniówek,
Bo jest fest, po secie.
|