Lat miliony temu wstecz
Taka się zdarzyła rzecz.
W wielkim gaju, wśród drzew, w cieniu,
Usiadł Adam na kamieniu
I tak duma: ale nudno,
Czasem mi wytrzymać trudno.
Wszędzie wkoło łąki, lasy,
Sam jak kołek, cóż za czasy!
Ciągle jabłka w jadłospisie,
Coś innego chciałoby się!
Przyjacielem od lat wciąż,
Ten oślizły, stary wąż.
Samotności mam już dość,
By to zmienić oddam? kość!
Tak narzeka, psioczy tak ?
Niech to wszystko trafi szlag!
Myśli Stwórca: ładne rzeczy,
Czym Adama mam wyleczyć?
Może ma faktycznie rację,
Przyszedł czas na innowacje?
Adam cierpi, żali, złości,
Nawet chce oddawać kości.
Trzeba szybko porozmawiać,
Bo mi gotów z Raju nawiać.
Przed Adamem zaraz staje:
Co, znudziłeś się mym Rajem?
Za kołnierzem diabła masz?
Gadaj łotrze, prosto w twarz.
Adam zląkł się niczym zając.
Odpowiada tak, dukając:
Co mi Niebo, co mi Raj,
Ty mi Panie żonę daj.
Mądre słowa ? myśli Bóg ?
Skoro prosi dać bym mógł.
Miękkie serce przecież mam?
Chciałeś, to ci żonę dam!
I za żebro cap go lewe!
Z tego żebra stworzył Ewę.
Odtąd nie narzekał Adam,
Że niesmaczne jabłka jada.
Twierdził, iż najlepsza z dań ?
Moja Ewa ? pierwsza z pań.
Czasem tylko, gdy niemiło,
Podczas kłótni trzęsła febra,
Myślał ? na cholerę mi to było? ?
I żałował trochę żebra.
|