Uczeń, który osiąga słabe wyniki w nauce, nie jest uczniem zdolnym. Tak przeważnie postrzega go szkoła. Tymczasem historia przeczy temu mitowi. Wielu najwybitniejszych, znaczących w dziejach ludzkości jednostek, to osoby, które miały poważne problemy z nauką w szkole. Przykład? Tomasz Edison, który w szkole spędził zaledwie trzy lata i został przez swojego nauczyciela uznany za opóźnionego w rozwoju
Od pewnego już czasu zgłaszali się do naszej redakcji rodzice, zaniepokojeni poziomem edukacji w szkołach. Pytali się nas, czemu nauczyciele (dyrekcje placówek) tak szybko pozbywają się uczniów stwarzających problemy. Jedni rodzice twierdzili, że ich dziecko jest bardzo inteligentne, dlatego może szybko nudzić się na lekcjach. A jak się nudzi ? to wymyśla jakieś zabawy i ? automatycznie ? przeszkadza pozostałym, a chyba najbardziej nauczycielowi (np. zadając co chwila pytania, wiercąc się, chodząc po klasie itp.) Inni rodzice, którzy nie zauważyli wcześniej jakiś niepokojących objawów w rozwoju swego dziecka, raptem dowiadują się w szkole, że ich dziecko jest opóźnione. Zarówno jedni, jak i drudzy uważają, że szkoła chyba jest nastawiona na tzw. średniactwo i nie radzi sobie z odmiennością swych uczniów. A przecież każde dziecko jest inne, każde ma inny bagaż wiedzy, doświadczeń. Nie każde dziecko ma wybitnych rodziców, nie wszystkich też stać jest na nowoczesne zabawki, sprzęt komputerowy czy inne gadżety, mające pomagać dziecku w domowej edukacji. Nic więc dziwnego, że każde dziecko, które po raz pierwszy przekracza próg szkoły, jest absolutnie inne, niż to drugie, trzecie i kolejne. Każde jest inne. Jedne są śmiałe, szybko nawiązują kontakty, są towarzyskie. Inne, jak to się mówi, boją się własnego cienia. Najchętniej by się gdzieś schowały, by ich nikt nie widział. Do klasy przychodzą uczniowie w markowych ciuchach, ale i takie, które donaszają po starszym rodzeństwie ubrania kupowane w lumpeksach. Są skrępowane, wstydzą się?
A tymczasem ? jak twierdzą rodzice ? w szkole nie robi się nic, by pomóc dzieciom. Ani tym zdolnym, ani tym z problemami. Nauczyciele po prostu robią swoje, od dzwonka do dzwonka, i nic poza tym. Nie ma specjalnego programu, który pozwoliłby rozpoznać talent ucznia i potem go rozwijać. Nie ma też specjalnego programu dla dziecka, które nie potrafi np. rozwiązać samodzielnie zadania z matematyki, bo nie potrafi go zrozumieć. Szkoła ogranicza się tylko do jednego: to są uczniowie z problemami. A jak są problemy to najlepiej pozbyć się kogoś takiego. Ważna jest cała reszta uczniów w klasie, przeciętna, spokojna, odpowiadająca poziomem programowi nauczania.
Rozżaleni rodzice mówią, że szkoła zbyt szybko proponuje im jedyne wyjście z sytuacji ? nauczanie indywidualne. Nie wiedzą, czy rzeczywiście powinni ulegać tej presji, czy ? jak twierdzą ? nauczyciele chcą mieć w klasie święty spokój, a z dzieckiem trudnym wolą albo nie spotykać się wcale, albo po godzinach, w ramach nauczania indywidualnego, za co mają płacone dodatkowo lub wyrabiają tzw. pensum. Tak czy inaczej rodzice czują się pokrzywdzeni, uważają, że szkoła nie robi wszystkiego, by pomóc ich dzieciom. Pytają, co w naszych szkołach robią psycholodzy, pedagodzy? A może ich nie ma? Może dziś wystarczy tylko tytuł magistra, by uczyć? I już nie potrzeba być ani trochę pedagogiem? Niektórzy powołują się na fiński program nauczania, który okazuje się być najskuteczniejszy na świecie. Tam nie ma uczniów drugorocznych. Tych utalentowanych wyłapuje się przy pomocy testów i odpowiednio dostosowuje się dla nich program. Dla tych, którzy mają problemy też istnieje program. Gdy uczeń nie rozumie jednego zadania przychodzi do jego ławki nauczyciel, siada obok i tak długo tłumaczy, aż uczeń pojmie i już nie będzie miał problemu z jego rozwiązaniem. Jeśli zaś uczeń ma problemy stałe z przyswajaniem wiedzy, taki nauczyciel towarzyszy mu cały rok, nawet podczas wakacji. Uczeń jest więc cały czas w gronie swych rówieśników, nie czuje się gorszy, a więc nie ma dodatkowego czynnika blokującego, i choć z większym wysiłkiem, ale przyswaja wiedzę. Przecież w Polsce w chwili obecnej jest nadmiar nauczycieli, dla których brakuje zajęć, by wyrobić pensum. Chowają się na urlopach zdrowotnych ? twierdzą niektórzy rodzice ? a samorządy muszą im płacić za nic. Może lepiej im płacić za realną pomoc uczniom?
Wśród zacytowanych już zarzutów do systemu edukacji w ogóle, a nauczycieli w szczególności, pada jeszcze jeden: czy poradnia psychologiczna nie wydaje zbyt lekką ręką zgody na nauczanie indywidualne? O ile trudno jest sprawdzić faktyczny stan poziomu rozwoju poszczególnych uczniów podlegających nauczaniu indywidualnemu, o tyle możemy dowiedzieć się u źródła, jak rzeczywiście przebiega wydawanie decyzji ws. nauczania indywidualnego? Czy naprawdę każdy uczeń, którego papiery otrzymuje Poradnia Psychologiczno?Pedagogiczna jest niejako automatycznie kwalifikowany do nauczania indywidualnego? Czy rzeczywiście rośnie liczba tej formy edukacji? Oto, co odpowiedziała nam dyrektorka poradni, Anna Kucharska: ? Przyznawanie orzeczeń o potrzebie nauczania indywidualnego reguluje Rozporządzenie MEN z 18 września 2008 r. w sprawie orzeczeń i opinii wydawanych przez zespoły orzekające działające w publicznych poradniach psychologiczno ? pedagogicznych (DzU nr 173 z 2008 r. poz. 1072).
Decyzję orzeczniczą podejmują zespoły powoływane przez dyrektora poradni, w skład którego wchodzą: przewodniczący (dyrektor poradni lub upoważniona przez niego osoba), psycholog, pedagog oraz lekarz. Zespoły wydają orzeczenia na wniosek rodziców (prawnych opiekunów) dziecka. Do wniosku rodzic dołącza zaświadczenie lekarskie, w którym lekarz określa: 1. okres (nie krótszy, niż 30 dni) w którym stan zdrowia uniemożliwia lub znacznie utrudnia uczęszczanie do przedszkola lub szkoły, 2. rozpoznanie choroby lub innej przyczyny powodującej, że stan zdrowia dziecka uniemożliwia lub znacznie utrudnia uczęszczanie do przedszkola lub szkoły, 3. zakres, w jakim dziecko może brać udział w zajęciach, w których realizowana jest podstawa programowa z grupą wychowawczą lub z oddziałem w szkole albo indywidualnie w odrębnym pomieszczeniu w szkole.
Do wniosku wnioskodawca (rodzic, opiekun prawny) dołącza dokumentację uzasadniającą wniosek, w tym: wydane przez specjalistów opinie, zaświadczenia oraz wyniki badań psychologicznych, pedagogicznych i logopedycznych.
W celu uzyskania informacji o problemach dydaktycznych i wychowawczych ucznia zespół może zasięgnąć opinii nauczycieli szkoły lub wychowawców placówki, w której uczeń przebywa, informując o tym wnioskodawcę. Przewodniczący zawiadamia wnioskodawcę o terminie posiedzenia zespołu i o możliwości wzięcia udziału w posiedzeniu i przedstawieniu swojego stanowiska. Zespół wydaje orzeczenie większością głosów. Orzeczenie doręcza się wnioskodawcy w terminie 14 dni od dnia posiedzenia zespołu w trzech egzemplarzach. Od orzeczenia wnioskodawca może wnieść odwołanie do kuratora oświaty, za pośrednictwem zespołu, który wydał orzeczenie ? to najważniejsze treści dotyczące wydawania orzeczeń do nauczania indywidualnego z cytowanego wyżej Rozporządzenia MEN.
Każdy wniosek (przypadek) o nauczanie indywidualne jest rozpatrywany bardzo wnikliwie i indywidualnie, a decyzja podejmowana jest po dokonaniu głębokiej analizy dokumentacji medycznej, opinii ze szkoły oraz dokumentacji poradnianej. Nie każdy wniosek jest rozpatrzony pozytywnie. Statystyka wykazuje stopniowy spadek ilości wydawanych orzeczeń do nauczania indywidualnego w ostatnich trzech latach szkolnych. Ewentualne różnice mogą wynikać z tego, że w niektórych przypadkach wydano je na dłużej, niż jeden rok szkolny. Dotyczy to tych jednostek chorobowych, dla których rokowanie poprawy jest negatywne.
Niepokoi, iż powoli, ale wzrasta liczba chorób psychicznych wśród dzieci i młodzieży.
W praktyce poradnianej okazuje się, że nauczanie indywidualne stanowi duży problem, szczególnie z uwagi na jego walor ekonomiczny. Ten czynnik, jakkolwiek bardzo ważny dla organów prowadzących, nie może być brany pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. Najważniejsze dla zespołu jest, czy istnieje podstawa medyczna, która pozwala ? w oparciu o przepis prawny ? pomóc choremu dziecku.
Najczęstsze problemy, które wymagają zastanowienia i przemyślenia już na etapie przygotowawczym, przed złożeniem wniosku, to:
1. Mylenie nauczania indywidualnego z indywidualnym tokiem nauki, które dotyczy dzieci zdolnych.
2. Bywa, że upośledzenie umysłowe jest traktowane jako jednostka chorobowa, kwalifikująca do nauczania indywidualnego, gdy tymczasem tym dzieciom przysługuje przede wszystkim kształcenie specjalne. Nie wyklucza się przyznania takim dzieciom także nauczania indywidualnego, ale musi zaistnieć poważna jednostka chorobowa jako sprzężenie z upośledzeniem umysłowym. Samo upośledzenie umysłowe nie kwalifikuje do nauczania indywidualnego.
3. Zdarza się coraz częściej, że rodzice są przekonywani przez nauczycieli, iż nauczanie indywidualne to dodatkowe lekcje, które pozwolą dziecku z trudnościami w nauce otrzymać promocję do następnej klasy. Tymczasem takim dzieciom przysługują dodatkowe zajęcia i wsparcie w pomocy dostosowania wymagań edukacyjnych do indywidualnych potrzeb i możliwości. Nauczanie indywidualne ma określony limit godzin (od ? do) i ogranicza kontakty z rówieśnikami, co nie sprzyja prawidłowemu rozwojowi społecznemu.
4. Dzieci z trudnościami wychowawczymi (w tym adaptacyjnymi), które wymagają odpowiedniej pracy wychowawczej, niekiedy są traktowane jak chore, a rodzice namawiani do załatwiania nauczania indywidualnego.
5. Wielka szkoda, że dzieci z niepełnosprawnością ruchową są bezpośrednio kierowane do nauczania indywidualnego, zamiast dostosowywać warunki w szkole do potrzeb takich dzieci.
6. Szkoda, że nauczanie indywidualne dość często jest traktowane jako pierwsza i najważniejsza forma pomocy bez sprawdzania innych, które oferuje szkoła.
Rodzic jako dysponent dokumentu, tj. orzeczenia o potrzebie nauczania indywidualnego, może w porozumieniu z lekarzem i nauczycielami w każdym czasie go wycofać. Może także w każdym czasie ponownie ubiegać się o nie, jeśli stan zdrowia dziecka ulegnie pogorszeniu. Raz wydane orzeczenie odmowne nie wyklucza ponownego ubiegania się o nauczanie indywidualne, o ile zajdą okoliczności zdrowotne uzasadniające.
Jak widać opinie rodziców na temat ?spychologii? szkół są ? choćby w części ? uzasadnione. Fakt, że dzisiejsza dziatwa jest wychowywana bezstresowo, a ich główną (czasami jedyną) formą kontaktu z realnym światem jest wyjście z rodzicami do marketu, na pewno wpływa na ich rozwój. Pójście do szkoły oznacza dla części dzieci szok ? trudno im odnaleźć się w ?realu?. Są ?wirtualne?, chowane pod kloszem, często rozpieszczone przez rodziców, dziadków do tego stopnia, że nie potrafią nawet zawiązać sobie samodzielnie butów. Mamy też eurosieroty, które nie potrafią rozwinąć w sobie uczuć, zamykają się w sobie, nie potrafią współżyć w społeczeństwie lub przeciwnie są agresywne, szpanują drogimi gadżetami itp. Ale takie są realia dzisiejszego świata i w tym świecie musi znaleźć się szkoła i nauczyciele. Nie powinno więc tak być, że rodzic dostaje nieoficjalne, ale jednak polecenie dyrekcji szkoły, by jakoś załatwił problem, z którym szkoła sama nie daje sobie rady (a tak się, niestety, zdarza). Nie można mówić, że inaczej dziecku grozi przeniesienie do innej szkoły, najprawdopodobniej specjalnej?
Nie zgadzamy się jednak z opinią niektórych rodziców, że problemy wychowawcze powinna załatwiać tylko i wyłącznie szkoła. Niestety, wielu rodziców ? mówiąc brutalnie ? nie powinno mieć w ogóle dzieci albo mogą je mieć, gdy zaliczą porządny kurs, zakończony egzaminem, tak, jak na prawo jazdy (szkoda, że ich nie ma). Nie chcą lub nie potrafią wychować dziecka, poświęcić mu odpowiednio dużo czasu, poczytać, przytulić, porozmawiać, a gdy trzeba wytłumaczyć, pocieszyć. Nie potrafią też siąść z dzieckiem i pomóc mu w odrobieniu lekcji, wytłumaczyć trudny temat itp. Gdy brak jest dziecku uczuć i pomocy w zdobywaniu wiedzy w domu, to sama szkoła nie uzupełni braków?
|