tygodnik opoczyński
Baza firm
 
Aktualności

 Zatrzymał dla nas przyrodę w kadrze

 



Artur Tabor (z lewej) z bratem Jackiem podczas ostatniej wspólnej podróży po bezdrożach Mongolii


Warto pamiętać, że jeden z najwybitniejszych europejskich fotografów przyrody był mocno związany z naszym regionem. Artur Tabor, miłośnik przyrody wszelakiej, wysoki, brodaty, silny, niezmiernie cierpliwy i dowcipny. Brat Jacka. Lubił tomaszowskie lasy, Pilicę, to tutaj tropił swoje ukochane sowy. W Mongolii zginął z aparatem w ręku

Kilka lat temu Artur spełnił swoje marzenie i kupił stare gospodarstwo z wiejską chatą. Twierdził, że będzie szczęśliwe, gdyż na dachach jego zabudowań gniazda założyły bociany.
– Doczekam z tymi pięknymi ptakami jesieni życia – mówił w jednym z odcinków swojego programu telewizyjnego „Dzika Polska”.
Marzył o symbiozie człowieka z przyrodą. Często podkreślał, że ludzkość jest częścią natury. I tak żył. – Jestem typowym terenowcem, nie dla mnie biurka, najważniejsze wyrwać się do lasu i obserwować przyrodę – powiedział kiedyś.
Swoje poglądy zawarł w pracach przyrodniczych, ale przede wszystkim w albumach fotograficznych i filmach.
– Gdy odszedł Artur, umarła połowa mnie – mówi Jacek Tabor, znany przyrodnik, ornitolog z Królowej Woli w gminie Inowłódz. – Razem poznawaliśmy przyrodę. Później ja wybrałem drogę typowego naukowca, a on samotnego fotografa. Mimo czterdziestu dwóch lat brat wypracował ogromny dorobek artystyczny. Otwierały się przed nim drzwi do światowej kariery. Wystawiał bowiem zdjęcia za granicą między innymi na zaproszenie konsulatu polskiego w Nowym Jorku, Londynie, Dublinie, przygotowywał się do kolejnych wystaw w największych miastach w kraju.

Od pisklęcia
Bracia dorastali w Radomiu, wychowywali się na wielkim, szarym blokowisku. Może dlatego z zapartym tchem słuchali opowieści rodziców o Syberii skąd pochodziła ich babcia. O dworku zagrabionym przez komunistów, o życiu toczącym się w symbiozie z naturą. Mimo że Artur był od Jacka starszy o 2,5 roku, znaleźli wspólny język i pasję. W ich ciasnym mieszkaniu zagospodarowali miejsce na klatki z papugami i wiele akwariów. Czytali indiańskie powieści marząc o przygodach. Zapragnęli zostać przyrodnikami również po to by ją chronić.
– To był początek lat osiemdziesiątych – wspomina Jacek. – Ciężkie czasy i szara rzeczywistość. Zaczęliśmy tęsknić za zielonymi terenami. W rozwijaniu naszych pasji pomogło zaufanie i wyrozumiałość rodziców. Bez problemu puszczali nas na leśne wycieczki.
Dzięki książkom chłopcy odkrywali tajemnice natury. Wiedzę chłonęli jak gąbka.
W liceum nawiązali kontakty z ornitologami. Brali udział w sympozjach naukowych, kołach przyrodniczych i w końcu obozach, na których obrączkowali ptaki.
– Artur miał lekkie pióro, barwnie opowiadał, co przełożyło się szybko na pierwszą publikację naukową – mówi Jacek. – Pewnego dnia, będąc jeszcze w liceum postanowiliśmy zabrać do lasu aparat fotograficzny. I tak się zaczęło.
W Puszczy Kozienickiej młodzieńcy postanowili zrobić zdjęcia czajce. Z mozołem wybudowali szałas w pobliżu jej gniazda. – Ptak był bardzo nieufny – mówi Jacek. – Wiedzieliśmy jednak, że nie umie liczyć i jak oddali się jeden z nas, to przyjmie, że w szałasie nikogo nie ma. Artur został. Jego zadaniem było zrobienie zdjęć. Gdy wróciłem po trzech godzinach brat był bardzo podekscytowany, bo ptak w końcu zbliżył się do naszego ukrycia. Pięknie się prezentował przed obiektywem. Szybko okazało się jednak, że cały wysiłek poszedł na marne, bo Artur zapomniał włożyć do aparatu kliszy. Robił zdjęcia na pusto.
Z lasu braci wyciągnęły dopiero studia. Oczywiście obaj wybrali kierunki przyrodnicze. Specjalizowali się w ornitologii. Wciąż publikowali prace. Razem zdecydowali się na karierę naukową. Artur się jednak szybko znudził. Ciągnęło go w teren. Wtedy na poważnie zajął się fotografią. Znikał na całe dnie. Uczył się sztuki tropienia, kamuflażu i cierpliwości. Do domu przywoził coraz lepsze zdjęcia.

Życie w terenie
– Artur był zwinnym, postawnym mężczyzną – mówi Jacek. – Był bramkarzem juniorem w Radomiaku Radom. Miał zdolności plastyczne i lubił majsterkować. Kiedyś z płótna spadochronowego uszył sobie na zimę kombinezon kamuflujący. Wciąż wymyślał nowe konstrukcje szałasów, również tych na wysokościach. Świetnie chodził po drzewach zabezpieczając się uprzężami. Miał wszystkie predyspozycje potrzebne do jego pasji. Cały czas kompletował coraz lepszy sprzęt fotograficzny.
A co najważniejsze coraz lepiej zaczął poznawać przyrodę, nawet tę najsurowszą.
– Każdy wyjazd to przygoda większa lub mniejsza – powiedział w jednym z wywiadów. – Najbardziej lubię te ekstremalne, w ciężkich warunkach atmosferycznych, w trudnym terenie czy fotografując niełatwy temat satysfakcja jest wtedy największa, a ja czuję, że żyję.
Artur przypomniał swoją wyprawę na Lubelszczyznę po zdjęcia puchacza. Siedział w bagiennym olsie w ukryciu bez przerwy przez kilka dni wczesną wiosną. Padał deszcz, było zimno odmroził sobie tylną część ciała i nie miał czucia w niej przez miesiąc. Ale było warto, poznał zachowania ptaka i przywiózł wspaniałe zdjęcia. Jacek Tabor wspomina, że właśnie podczas „polowania” na puchacza brat siedział w bezruchu przez kilka dni w pontonie, skulony. Później musiał go z niego wyciągać kolega, bo Artur nie mógł się wyprostować.
Innym razem jechał samochodem w okolicach Radomia. Nagle zauważył lecące bociany. Ich liczba go zadziwiła. Widział, gdzie ptaki lądują. – Pojechałem do domu, zabrałem sprzęt i wróciłem w to miejsce – opowiadał. – Brnąłem przez podmokłe tereny, w końcu znalazłem małą wysepką. Zasnąłem na niej. Obudziłem się wcześnie rano. Zrobiłem świetne zdjęcia bocianów we mgle. Kilka godzin później wróciłem do samochodu. Okazało się jednak, że w mokradłach zgubiłem kluczyki. Nie miałem telefonu więc poszedłem do najbliższej wioski zatelefonować do domu. Ciężko było jednak przekonać mieszkańców, że zapłacę za pomoc, byłem przecież w samych majtkach i z aparatem. Musiałem wyglądać dziwnie – dodał z uśmiechem.
Jacek również wspomina ekstremalny sposób życia Artura. – Brał do lasu najpotrzebniejsze rzeczy, spał pod gołym niebem na mchu – mówi. – Kiedyś nawet się zaśmiał, jak zaproponowałem mu kupno ciepłego materaca. Pewnego razu pojechał do leśniczego, miał w jego lesie robić zdjęcia. Zatroskany gospodarz zaproponował mu nocleg w wygodnym łóżku, Artur grzecznie odmówił i odpowiedział, że idzie fotografować, a spać będzie w lesie. Nierzadko noce spędzał również na drzewie.
Wspaniałe poczucie plastyki światła, kompozycji i w końcu silnego związku z naturą przełożyło się na genialne prace. Technicznie nie ma nic im do zarzucenia, są bliskie ideałowi, ale przede wszystkim namacalnym łącznikiem między człowiekiem a przyrodą.

Szukał
dziury w niebie
Ciężko byłoby spisać wszystkie miejsca, w których Artur fotografował. Zjeździł cały kraj, podróżował po Europie, robił zdjęcia nawet w Afryce i Nepalu. Nic nie kochał jednak bardziej od wschodniej Polski, Ukrainy, Białorusi i Litwy. Tam odnalazł to czego poszukiwał od dawna, czyli człowieka, który żyje w zgodzie z naturą i bierze z niej tyle, ile mu potrzeba. Nad Bugiem i Wisłą fotografował przestrzeń, dzikie zwierzęta, życzliwych ludzi, drewniane domy, płoty, stare drzewa, drewniane łodzie.
– Był bardzo pracowity – mówi Jacek Tabor. – Pewnie dlatego, że jego praca była jednocześnie wielką pasją.
Sam Artur przyznał, że często ma pięcioletni cykl pracy nad danym tematem. – Poluje na dziury w niebie, na magiczne światło, starając się maksymalnie dopieścić temat. Lubię do nich wracać i drążyć latami – mówił.
Przykładem tego może być pojedynek między nim a sową uszatką błotną. Ciężko pracował na to, aby zrobić zdjęcia wszystkim innym gatunkom krajowych sów. Nie bez problemów, ale udało się. Wydał album „Sowy Polski”, który rozsławił go w świecie. Brakowało mu tylko jednego... niewielkiej sowy. – Na pewno gdzieś była, ale ja do niej nie dotarłem – napisał w albumie. – Jak znam życie, kiedy zamkniemy książkę, rozdzwonią się telefony „jest błotna przyjeżdżaj”. Na pewno nie zrezygnuję, jestem przekonany, że prędzej czy później uda mi się zrobić zdjęcia uszatki błotnej. Mam nadzieję, że dokończę tę historię.
Historii Artur nie dokończył, ale zdjęcia uszatki zrobił.
– Trzeba również dodać, że brat fotografując bardzo uważnie obserwował zwierzęta – mówi Jacek Tabor. – Wiele razy widział ich nieznane zachowania. Dzielił się nimi, a tym samym przyczyniał do poszerzenia wiedzy o gatunku. Tak było z puchaczem. Przyrodnicy nie kryli zdumienia, gdy Artur opowiedział im, że puchacze wylatując z gniazda potrafią pisklę ukryć w torfie lub przysypać liśćmi.
Artur wydał siedem albumów fotograficznych. Jednak nie zamieszczał w nich tylko zdjęć. Opisywał ich historię, zdradzał jak tropił, jak się ukrywał. Zrealizował ponadto wiele filmów przyrodniczych, w tym serię „Dzika Polska”, która emitowana była w TV Polonia i TVP 3. Współpracował z BBC i National Geographic. Miał mnóstwo publikacji i wygranych konkursów fotograficznych. Setki jego zdjęć obiegło świat. Koledzy przyrodnicy i fotograficy już dawno okrzyknęli go jednym z najlepszych fotografów przyrody w Europie.

Bąk nad Pilicą
Artur Tabor był bardzo mocno związany i z naszym regionem. Z bratem Jackiem przyjeżdżali często w zielone lasy jeszcze jak byli młodzieńcami. Później poznali przyrodnika Jerzego Sosnowskiego (większość mieszkańców z pewnością kojarzy wykonane przez niego modele młynów, które można podziwiać w Skansenie Rzeki Pilicy). On zapoznał ich z powiatem tomaszowskim. Jackowi tak się spodobała puszcza spalska, że osiadł w Królowej Woli.
– Brat często mnie odwiedzał, nad Pilicą, w rezerwacie Gać, w lasach spalskich robił dużo zdjęć – mówi Jacek. – Na jednym z ostatnich uwiecznił niezwykle rzadkiego ptaka, czaplę bąka, ale fotografował wszystko, żubry, bobry, wydry, oczywiście krajobrazy i roślinność. Wiele z nich trafiło później do albumów.
Jacek był przewodnikiem, ale zwierzęta tropili razem. – Niejednokrotnie krzyczał do mnie „młody (bo tak mnie nazywał) masz potrzymaj aparat, muszę coś sprawdzić” – wspomina Jacek. – Biegł wtedy w krzaki lub wchodził na drzewo. A mi ręce drżały, ze strachu bym nie upuścił jego cennego cacka.
Jacek pomógł bratu w wytropieniu jednej z sów, która później trafiła do cennego albumu. Pomocą służył również zaprzyjaźniony Jarosław Pązik z Białobrzegów, który również wskazał gniazdo sowy. Artur odwiedzał ponadto Ciebłowice, Ceteń, Fryszerkę, cenił pod względem przyrodniczym rozlewisko Pilicy za zaporą w Smardzewicach czy Niebieskie Źródła. Jacek Tabor zdradza, że brat ma wspaniałe archiwum zdjęć z powiatu tomaszowskiego.
Artur mocno związany był również ze Spałą. Dla fundacji WWF wykonywał fotoreportaż z odwiedzin baszkirskich bartników, którzy nauczyli naszych przyrodników robienia tradycyjnych barci w starych sosnach. Pisaliśmy o tym w TIT.
W Spale również zorganizował pięć edycji „Slajdowisk”, czyli pokazów zdjęć i filmów przyrodniczych. Zjeżdżali wtedy do nas najlepsi w tym fachu.

Ostatnie ujęcie
W ostatnim czasie Artura, jak i jego brata ciągnęło na wschód. Tam odkrywali nienaruszoną jeszcze przyrodę i społeczeństwa żyjące z nią w zgodzie.
W lipcu wybrali się do Mongolii. Ogromne przestrzenie, wielogatunkowość, tradycyjnie żyjący ludzie sprawiły, że Artur odnalazł to co szukał przez całe życie.
– Widziałem, że jest bardzo szczęśliwy – mówi Jacek. – To było miejsce dla nas.
Artur robił dużo zdjęć. Rozumiał i podziwiał sposób życia koczowniczych społeczności. Bracia zatracili się w dzikiej przyrodzie. Jacek nawet dzisiaj oglądając zdjęcia z Mongolii twierdzi, że powinni tam osiąść z bratem, nie daleko ziemi ich przodków.
Jeden z nich tam został. Artur chciał zrobić zdjęcia jastrzębia. Szedł do gniazda, świetnie się wspinał po drzewach i skałach, te go jednak przerosły. Jacek nie zdołał uratować rannego brata…
Jego przyjaciele wspominają, że Artur jak się żegnał, to zawsze mówił „do zobaczenia w krzakach”.


war   

Artykuł ukazał się w wydaniu nr 52 (703) z dnia 23 Grudnia 2010r.
 
Kontakt z TOP
Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Biuro ogłoszeń
oglotop@pajpress.pl

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Dział reklamy
tel: 44 754 41 51

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Redakcja
tel: 44 754 21 21
top@pajpress.pl
Artykuły
Informator
Warto wiedzieć
Twój TOP
TIT - rejestracja konta Bądź na bieżąco.
Zarejestruj konto »