Jak z kopyta czas umyka,
Dni nadeszły października.
Już z drzew lecą zwiędłe liście,
Chłodem wieje, bywa mgliście,
Życie jakby było snem
Mija szybko dzień za dniem.
W poniedziałek, po niedzieli,
Święto jest nauczycieli.
Szkolna polska brać dziś cała
Z dumą zerka na swe Ciała,
Bo cudowne wszak, prześliczne,
Ciała są Pedagogiczne.
Prymus i ten co nie kuma
Prężą pierś, bo to ich duma.
Tylko belfer łka nad pracą,
Bo choć miła, mało płacą,
Nie wiadomo skąd, dlaczego,
Grosza brak im do pierwszego.
Może nauczyciel smutny
Bywa przez to, że rozrzutny?
Czasem mnie już diabli biorą,
Wszak wypłatę macie sporą!
Otrzymują belfrów hufce
Więcej jak na kuroniówce.
Nieźle opłacają was.
Na słodycze jak w sam raz!
Lecz dość biadań, dość pouczeń,
Dzisiaj ja, zamierzchły uczeń,
Strofę wam daruję tę
I życzenia takie ślę:
Za talenty wszelkie, wdzięk,
Oto niosę kwiatów pęk,
By za nauki trud, cierpienia,
Ciału złożyć dziś życzenia.
Zwłaszcza, że wraz z nowym rokiem,
Praca mogła już wyjść bokiem.
Więcej kasy, chociaż tyci,
Abyście nie byli bici!
Do młodzieży mniej dystansu.
Moc zaświadczeń do awansu ?
Kwitów wszelkich i programów,
Choć z 15 kilogramów.
By wam dzieci nie nawiały,
A kaloryfery grzały.
I by wreszcie pan kurator
Udał się do Ułan Bator.
Niech was krzepią siły zdrowe
Wy, o Ciało wyjątkowe.
|