Mieszkaniec jednej z gmin powiatu opoczyńskiego zgotował swojej rodzinie niezły horror
Tego październikowego dnia, jak co dzień wstał rano, ubrał się i pojechał do pracy. Długo nie wracał, ale to zdarzało się już wcześniej. Tym razem zamiast ojca i męża zjawiła się policja z tragiczną wiadomością. Jan J, jak wszystko na to wskazuje, popełnił samobójstwo przez utopienie. Nad Pilicą w Sulejowie przypadkowy przechodzień natknął się na jego rzeczy a ślady prowadziły wprost do rzeki. Rozpoczęły się poszukiwania prowadzone przez policją i strażaków. Policjanci dostali od żony denata jego ostatnie zdjęcie.
Jakiś czas później do domu ponownie zawitała policja z wiadomością, tylko z pozoru dobrą. Jest, żyje, został przypadkowo rozpoznany przez patrol policji, gdy stał w ubraniu kloszarda przy jednej z dróg w gminie Sulejów. Małżonkowie spotkali się w komisariacie, ale Jan J. oświadczył, że do domu nie wróci, żeby go nie szukać, bo nie życzy sobie żadnych kontaktów z rodziną. Okazało się że dwa tygodnie wcześniej złożył w pracy wymówienie.
Takie dictum oznaczało kolejne, wcale nie mniejsze kłopoty rodziny J. Jaki bowiem jest status prawny jego małżonki, przecież nie wdowa i nie rozwódka, bo jak i komu dostarczyć pozew. Co powiedzieć trójce dzieci. Dwaj starsi synowie (17 i 15 lat) jakoś sobie z tym wszystkim dają radę, 5?letnia córka jak na razie nic nie wie. Nie rozumie jednak czemu matka stale zapłakana. Z czego mają żyć. Zasiłek pielęgnacyjny jaki otrzymuje z tytułu opieki nad schorowanym ojcem i pomoc z GOPS nie wystarczają. Urzędnicy nie bardzo potrafią pomóc, bo nie mogą ustalić jej statusu. Obiecali zapewnić jej pomoc psychologa, taką samą opieką mają być otoczeni jej synowie. Ale co włożyć do garnka, jak zapewnić przetrwanie nadchodzącej zimy?
Inicjały zostały zmienione.
|