Choć trochę przykro, ale cóż,
Każdy je za to zapamięta.
W Polsce ostatnie mamy już
Niewymiarowe święta.
Polityk, górnik, lekarz, cieć,
Niech nastrój chłonie ich uroczy,
Bo dawnych kraj nie będzie mieć,
Teraz gdy z Unią Polska kroczy.
Każdy powinien mieć na względzie,
Babcia staruszka, mama, dzieci:
Niewymiarowo już nie będzie!
W czasie świąt więcej, tak jak leci.
Nie to, że wnet tradycja zginie,
Dawne zwyczaje znikną, formy,
Lecz będą teraz, gdy rok minie,
Według unijnej, ścisłej normy.
W takiej choince ? żadnej luki,
Gdy zechcesz kupić ją na święta,
Igły policzą, co do sztuki,
Do tego z metra będzie cięta.
Już więcej drwala ręka krewka,
Ni żaden inny świąt amator,
Tak sobie nie wyrąbie drzewka,
W lesie stał będzie obserwator.
Podobnie w sprawie kiełbas, mięs,
Zgodnie z ogólnym ustaleniem,
Sanepid zbada każdy kęs,
W domu przy stole, przed jedzeniem.
Z gospodarczego nic uboju!
Kiełbasa palcem napychana,
W czasie biesiady, już w pokoju,
Zostanie wnet skonfiskowana.
I nawet ? mówić serce boli,
Bo to zwyczaje jakieś dzikie.
Zamiast rodzimych alkoholi
Będzie fe! Ponoć, gin z tonikiem.
Lekka przesada, dajcie żyć!
Wszak, gdy człek siądzie z całą kadrą,
To na łeb trzeba będzie pić,
By w czubie mieć przynajmniej wiadro.
Bezwarunkowo i bezsprzecznie,
Normy głupotą oczywistą,
Polacy muszą zjeść świątecznie,
A i popijać zwykłą czystą.
Choć wicem, żartem tekstu treść,
Lipą zajeżdża, już z daleka,
To w święta radzę dobrze zjeść,
Bo czort wie, co nas za rok czeka?
Jeszcze się ktoś, a czemu nie!
Spostrzeże w Unii, ruszy głową,
Że w święta Polak pije, je,
Przepisom wbrew, niewymiarowo.
|