Święty Bartłomieju, patronie powiatu, chroń nas przed taka ?tfurczością?
Pojawiło się kolejne wydawnictwo, mające, w swym zamyśle, reklamować powiat opoczyński, ale jak to bywa, nawet przy patronacie świętych, dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.
Centralnym elementem tego, pożal się Boże, wydawnictwa, jest mapa powiatu opoczyńskiego, ładna, kolorowa, ale kompletnie nie do użytku. Mapa, jak wynika z definicji, służy do wytyczenia drogi przemieszczenia się z punktu A do punktu B. Wykonanie takiego zadania przy użyciu tej jest niemożliwe. Po pierwsze nie wiadomo, skąd przyjechaliśmy, bo powiat opoczyński jest wyspą na nieznanym oceanie. Nie wiadomo skąd drogi prowadzą ani dokąd wiodą, nie ma zaznaczonych sąsiednich powiatów czy województw, co na każdej innej, normalnej mapie jest normą.
Po drugie, w wydanym w bieżącym roku folderze nie ma zaznaczonej ani dużej, ani małej obwodnicy Opoczna, i to jest akurat zrozumiałe. Po co pokazywać osiągnięcia innych. Brak obwodnicy zdecydowanie nie jest jedyną niedoróbką folderu. Nie zaznaczono na niej, co jest doprawdy zdumiewające, wszystkich dróg powiatowych. W legendzie zamieszczonej na mapie jest przedstawione oznaczenie dróg krajowych, wojewódzkich i drugorzędnych. A skoro drogi powiatowe lub gminne są drugorzędne, to można je potraktować nie tyle marginalnie, co lekceważąco. Otóż wśród tych dróg drugorzędnych nie ma np. w ogóle drogi Parczówek ? Petrykozy, istniejącej od lat a w chwili obecnej modernizowanej, brak jest drogi Skronina ? Sędów. Nie ma również mnóstwa dróg gminnych, ale to sobie niech sprawdzą wójtowie. Warto.
Na sąsiedniej, względem mapy, stronie jest podana lista gospodarstw agroturystycznych na terenie powiatu. Zaiste, godne to i sprawiedliwe. Tylko konia z rzędem temu, kto znajdzie na mapie wymieniony w spisie Sobień (gmina Białaczów), Kaliszek i Kozłowiec (gmina Poświętne). Są podane na wykazie, nie ma ich na mapie. Ale może to i lepiej dla tych miejscowości. Bowiem powstaje zasadnicze pytanie: lepiej figurować pod błędną nazwą czy być pominiętym w ogóle? Wśród tych miejscowości, które miały ?szczęście? być uwzględnione na mapie co najmniej dwadzieścia sześć występuje pod błędnymi nazwami. Jest np. Lubiszów Kol., Znachorzów i Znachorzów Kolonia, Prymasowa Wola, Drobna Wieś. Kuriozalny jest powrót do starej, nie istniejącej już od co najmniej 12 lat nazwy ? Mroczków Ślepy. Przecież, o ile pamiętam, to zmiana nazwy tej miejscowości na Mroczków Duży miała miejsce w czasie, gdy wiceburmistrzem Opoczna był dzisiejszy guru powiatowej promocji. Na tym planie, mapie czy jak to nazwać, nie ma ani jednej nazwy rzeki czy zalewu. Nie ma zaznaczonego ani jednego zabytku godnego obejrzenia, nie ma pomników przyrody, miejsc pamięci, wzniesień, chociaż są w części opisowej. A jak nie ma wzniesień, to konsekwentnie nie ma i Diablej Góry, na której co roku są organizowane obchody zwycięskiej bitwy 25 pp AK z Niemcami (sic!).
Błędy są również w części opisowej, która nie do końca dotyczy powiatu opoczyńskiego. Po co autorzy wydawnictwa poświęcają miejsce na opis Spalskiego i Sulejowskiego Parków Krajobrazowych. Nie ma podpisów pod zdjęciami, które mogły być zrobione na Mazurach, Kaszubach, nad Bałtykiem czy gdziekolwiek indziej. Nie sprawdziłem na jakim poziomie jest tłumaczenie na język angielski.
W folderze nie ma żadnego słowa wstępnego starosty lub szefa promocji. Jest za to stopka redakcyjna a z niej czytamy: Publikacja powstała na podstawie materiałów dostarczonych przez Starostwo Powiatowe w Opocznie (?) i dalej Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść i aktualność informacji zawartych w publikacji (?). Oficjalnie więc pytamy starostę Jana Wieruszewskiego:
1) Kto, personalnie, ponosi odpowiedzialność za treść zawartą w folderze?
2) Jakie koszty poniosło Starostwo Powiatowe w związku z produkcją tego ?wydawnictwa??
3) Czy i jakie konsekwencje będą wyciągnięte wobec osób odpowiedzialnych za ten bubel?
Na okładce widnieje dumnie herb powiatu i to powiat i jego obecne władze będą z tego bubla wydawniczego rozliczane. A przy okazji, to warto by i reklamodawcy zastanowili się, czy warto współfinansować tego typu wydawnictwa.
|