Kiedy pisałem o mającym się odbyć spotkaniu w sprawie usunięcia błędów z tablicy katyńskiej miałem słodką nadzieję, że spór dobiega końca i wreszcie usunięte zostaną rażące błędy, bardziej wynikające z ignorancji, niż z braku dostępu do danych. Myliłem się.
Burmistrz, chcąc w atmosferze powagi omówić nie tylko kwestię poprawienia oczywistych błędów na pomniku katyńskim, ale i plany dotyczące zorganizowania obchodów 70. rocznicy zbrodni katyńskiej zaprosił do UM przedstawicieli Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy Urzędzie Wojewódzkim w Łodzi, przedstawicieli Rodzin Katyńskich, tych, którzy prowadzili korespondencję w sprawie zmian na tablicy katyńskiej, starostwa, posła Telusa i naszej redakcji. Od początku byłem przeciwny takiemu forum. Wydawało mi się, że sprawa jest oczywista: są błędy to trzeba je naprawić i wszystko. A, że dzięki staraniom pracowników Urzędu Wojewódzkiego znaleziono znacznie więcej nazwisk osób pomordowanych a związanych z Opocznie, to była szansa na to, że i ich będzie można upamiętnić.
Byłem naiwny a wraz ze mną wszyscy, którzy liczyli na rzeczowy dialog.
Okazało się, że wielu z nas jest obojętne, gdzie faktycznie ginęli internowani. Obojętne są ich stopnie wojskowe, tytuły, nazwiska. Dla wielu zupełnie nie jest ważne czy na pomnikach napisana jest prawda czy fałsz. Wielu do prawdy historycznej ma takie samo podejście jak matka Kazimierza Pawlaka, jednego z bohaterów genialnego filmu „Sami swoi”, mówiąca do syna: Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Bierz synu granaty. I taki właśnie granat został odpalony podczas tego spotkania. Najpierw Wiesław Turek w imieniu starosty stwierdził, że prawda nie jest tyle ważna co duch (o tym akurat wiemy śledząc losy tablic poświęconych Węgrom i Ukraińcom), że zamiast pomnika lepiej wydać broszurę wyjaśniającą całą historię i prostującą błędy. A porucznik lotnictwa, starszy sierżant sztabowy pchor. 25 pp AK Włodzimierz Bonifacy „Koper”, „Sympatyk” Koperkiewicz oświadczył, że występuje w imieniu księdza dziekana, że cmentarz należy do kościoła a pomnik był poświęcony i omodlony, że jak ktoś umrze to rodzina idzie do księdza, tam dostaje karteczkę i dopiero z tą karteczką zgłasza się do administracji cmentarza, a w tej sprawie ksiądz dziekan karteczki nie wyda i nie pozwoli na żadne zmiany. Na takie dictum burmistrz, wyraźnie zdenerwowany, oświadczył, że bez zgody właściciele terenu, czyli parafii św. Bartłomieja, nic nie może zrobić i do czasu uzyskania zgody na zmiany od księdza dziekana nie będzie podejmował żadnych działań w tym zakresie.
Już po spotkaniu burmistrz zadzwonił do księdza dziekana i okazało się, że porucznik lotnictwa, starszy sierżant sztabowy pchor. 25 pp AK Włodzimierz Bonifacy „Koper”, „Sympatyk” Koperkiewicz mocno przesadził mówiąc o udzielonych mu pełnomocnictwach. Ksiądz dziekan Jan Wojtan stał i stoi na stanowisku, że jeśli są błędy to trzeba znaleźć sposób ich usunięcia, w atmosferze powagi należnej miejscu, na którym pomnik stoi.
W środę, 14 października odwiedziłem księdza dziekana Jana Wojtana. Przyniosłem mu komplet dokumentów w tej sprawie, wraz z projektem pomnika. Sprawą ma się zająć ponownie. Swoją wizytę w parafii zapowiedzieli również pracownicy Urzędu Wojewódzkiego. Może więc nie wszystko stracone? |