Do Brukseli, gotowi, start!

Ze wsi i z miasta, z establishmentu,
Biedni i bogaci,
Powoli, do Europarlamentu,
Szykują się kandydaci.
Już w pierwszych sztabach trzeszczą futryny,
Szykuje się walka ostra!
Głowa przy głowie, całe rodziny:
Bratanek, stryjek i siostra.
Szwagier ze szwagrem w walce się zmaga,
Do bram Brukseli, kariery.
Bez kurtuazji, wszak jest ? uwaga!
Miejsc tylko pięćdziesiąt cztery.
Rywalizacja niesamowita,
Bezkrwawa walka o głosy.
Już woń koryta czuje elita,
Pachną brukselskie kokosy.
Bo najważniejsza rzecz, trzeba wiedzieć,
Nie tajemnicą to żadną:
Kto zaszczyt będzie miał w Belgii siedzieć,
Niemałe sumki mu wpadną.
Profesor, rolnik, górnik, co wierci
I grabarz, co kopie dół,
Nie zbierze tyle kasy do śmierci,
Choćby zapieprzał jak wół.
Więc też nie dziwne, że taki tłok,
Że stołek śni się elicie,
Przekima facet w Brukseli z? rok
I ustawiony na życie.
Lecz stwierdzić muszę, bo byłbym draniem,
Że z kandydatów tej masy,
Część autentyczne ma powołanie!
Część powołanie? do kasy.
Kiedy majowe słonko zaświeci,
Kościelne zalśnią w nim wieże,
Polska ponownie do urn poleci
I swoich posłów wybierze.
Więc w naszych rękach ? pani i pana,
Czy z kandydatów fest kupy,
Naród wybierze posła ? Rejtana,
Czy też zwyciężą przygłupy.

Dzionek za dzionkiem, chwila podniosła
Zbliża się, wybierzmy zatem,
W maju przy urnach takiego posła,
By wstyd nie było przed światem.