tygodnik opoczyński
Baza firm
 
Aktualności

  Zawody, profesje romskie (cz. 3)

 
W sierpniu w Opocznie odbędzie się trzydniowa impreza pod hasłem ?Barwne cekiny?, zorganizowana przez Ośrodek Szkoleniowy A.T., mająca na celu przybliżenie kultury romskiej. Bęzie co posłuchać i na co popatrzeć. A my, jak na razie prezentujemy niewielką ale ciekawą broszurę przygotowaną przez Karola Parno?Garlińskiego ?Zawody, profesje romskie?, wydana przez Związek Romów Polskich


Hodowcy i handlarze koni
Na dalekich stepach Azji, na węgierskiej puszcie czy stepach Ukrainy, wszędzie tam, gdzie można było swobodnie przepędzać tabuny koni, tam pojawiali się Romowie ? hodowcy koni. Ci stepowi arystokraci żyli tak, jak nakazywała tradycja przekazana im przez poprzednie pokolenia. Azjatyckie plemiona Luli i Bosza, zamiast romskiego używają już języka, który sami nazywają arabcza, ale i oni nie odeszli od tradycyjnego życia i zawodu przodków.
Tak samo węgierscy Lowarzy, mistrzowie hodowli koni, w swych obyczajach mają zakodowany wielki sentyment do tego zwierzęcia. Zresztą, u wszystkich Romów koń cieszy się szczególnymi względami. Nie wolno, pod groźbą skalania, uderzyć konia metalowym przedmiotem, nie wolno poić z naczyń uznanych za ?nieczyste?. Zupełnie naturalne jest podawanie koniom wody z wiader, z których piją ludzie.
Do dziś wśród Romów, których przodkowie byli hodowcami koni, istnieje struktura wewnątrzplemienna, typowa dla ludów pasterskich. Hodowcy koni traktują handel końmi jako element swojej pracy, a nie jako jedyny cel życia. Przez poszczególne rodziny bardzo strzeżone są ich receptury, dotyczące przepisów na leki lub kosmetyki dla koni. Jak ważną, i wpływową na pozostałych, grupą byli rodowici hodowcy koni niech świadczy fakt, że we wszystkich legendach lub bajkach romskich, pojawiają się szefowie grup otoczeni bogactwem i szacunkiem, niczym ruscy bojarzy. Obecnie w Polsce, ale i gdzie indziej następuje renesans hodowców koni. Jest to najodpowiedniejszy czas, bo chociaż śladowo, ale żyją jeszcze nestorzy tego pięknego zawodu. Jest więc nadzieja kontynuacji.
Dla każdego Roma jarmark koński stanowił rodzaj uczestnictwa w samym wydarzeniu, a niekoniecznie był elementem pracy zarobkowej. Prawdziwych handlarzy koni było i jest niewielu. Na jarmark jechało się tak samo jak obecnie na giełdę samochodową. Rasowi handlarze stosowali wszystkie możliwe środki celem podniesienie wizualnych wartości swego ?towaru?. Ale podrabianie zębów, pojenie piwem, lub wyciągiem z maku i tak się nie umywa do metod stosowanych przez handlarzy wielbłądów w krajach arabskich. Tam, aby uzyskać odpowiedni błysk w oczach, podaje się zwierzęciu arszenik, który nieodpowiednio dawkowany, może je tego błysku pozbawić na zawsze.
Jarmarki końskie same w sobie są pięknym widowiskiem i nawet gdyby nie dochodziło na nich do finalizacji transakcji, to i tak warte są potraktowania jako relikt odchodzącego folkloru.

Wróżenie, kabała
Nic nie jest bardziej błędne od stwierdzenia, że każda Romni jest wróżką i potrafi stawiać kabałę. Jako że w ludzkiej naturze istnieje coś takiego, jak chęć podglądania Pana Boga, toteż popyt na usługi, mające nam uchylić rąbka tajemnicy, a dotyczące naszej przyszłości, jest wielki. Ludzie współcześni w tym przypadku niczym się nie różnią od żyjących przed tysiącami lat.
Jako że temat sam w sobie jest delikatny, a przy tym ma być potraktowany rzetelnie, proponuję dokonanie jego klasyfikacji na podstawowe działów:

a) wróżenie z ręki
Ta stara sztuka oparta jest na wierze, że tak jak istnieją cztery strony świata, cztery żywioły ? ziemia, woda, ogień i powietrze, tak samo istnieją cztery cechy charakteryzujące ludzi. Każdy człowiek ma na dłoni wypisany swój los. Układ poszczególnych linii, ich wzajemne położenie w stosunku do siebie, pokazuje pod działaniem jakiego żywiołu jest dany człowiek. Cała ta sztuka polega na umiejętności odczytania zapisu. Tajemnicę sztuki przekazywała matka córce a nauka rozpoczynała się od najmłodszych lat. Mistrzynie w tej sztuce były goszczone nawet na dworach, co przekładało się na odpowiednio wysokie zarobki. Romnie wykonujące ten fach zgodnie z regułami sztuki można nazwać wróżkami dyplomowanymi, aczkolwiek bez dyplomu. Ostatnia wojna przerwała nie tylko ciągłość całych plemion romskich, ale i pojedynczych rodzin, dlatego jest to już zawód prawie wymarły.

b) wróżenie pod wpływem ziół
Metoda ta jest, a właściwie była, znana wszystkim Romniom, zajmującym się wróżeniem. Zasady są proste, stosowane dość często przez szamanów i wróżbitów, niezależnie od nacji. Czy szkodliwość ziół, czy tez brak nowych adeptek tej sztuki spowodowały zanik tej działalności.

c) wróżenie z kart
Jak w każdej dziedzinie ludzkiej działalności i w tej istnieje podział na mistrzynie, partaczki i nędzne naśladownictwo nie mające nic wspólnego z kabałą. Sztuka wróżenia z kart jest stara, obwarowana wieloma regułami, wręcz skodyfikowana. I niezależnie czy sztuka ta jest uprawiana jako zabawa, czy też traktowana serio, skoro wymaga solidnego przygotowania i określonej wiedzy, należy ją traktować jako zawód. Pomimo prawie zupełnej feminizacji tego zawodu, bywały wyjątki od reguły. Zdarzało się, że wróżeniem i to z dużym powodzeniem, zajmowali się mężczyźni.

Rękodzielnictwo
Pojęcie dość ogólne, nie precyzuje żadnej konkretnej profesji, ale tak też to wygląda w rzeczywistości. Na przykład w Bułgarii ci sami rzemieślnicy, którzy wytwarzają sita, z wierzbowego drewna robią łyżki drewniane i łopatki, bardzo przydatne w kuchni. Do niedawna snycerstwo uprawiali Romowie na własny użytek, nie traktując tego jako źródła dochodów. Uratowały się pojedyncze prace, jako pamiątki rodzinne. Oglądałem przepięknie wykonane domowe ołtarzyki. Były to wręcz dzieła sztuki.
Po dawnych artystach pozostały wspomnienia i bardzo niewiele dzieł. Ci autentyczni artyści, tworzący z potrzeby serca, sami nie zdawali sobie sprawy z materialnej wartości tworzonych przez siebie prac. A przecież były to dzieła, które mogłyby stanowić ozdobę niejednego muzeum. Miałem to szczęście, że oglądałem przepięknie rzeźbione fajki, laski albo ozdoby romskich wozów. Do takich samych niepowtarzalnych dzieł, należą wykonane przez domorosłych jubilerów pierścienie albo kolczyki. Bezimienne pozostają mistrzynie igły, które przy świetle ogniska czy też księżyca, szyły zaprojektowane przez siebie fantazyjne stroje.
Jest jednak nadzieja, bo i wśród Romów zaistniała potrzeba zachowania dorobku swojej kultury materialnej. A i młodzi Romowie studiują na kierunkach artystycznych. Być może za parę lat poznamy wielkie nazwiska młodych twórców, których przodkowie byli bezimiennie zapomnianymi koczownikami.

Rymarze
Rzadko kto się zastanawiał, skąd się brały przewspaniałe, bogato zdobione uprzęże na romskich koniach? Ano, w większości wykonywali je sami Romowie, romscy rymarze. Zawód ten, tak samo jak kowalstwo od wieków wykonywali, specjalizując się w uprzężach ozdobnych, przeznaczonych na wyjątkowe okazje. Rymarze mieli świadomość wartości swej pracy i dzięki temu należeli do zamożniejszych wśród pobratymców.
Swoje siedziby mieli w przeszłości w okolicach Odessy (jak głosi ich rodzinna opowieść), a po rewolucji bolszewickiej rozeszli się po całym świecie. Dialekt jakiego używają, potwierdzałby prawdziwość tego przekazu. Ich wyroby, poza fantazyjnymi ozdobami, charakteryzuje dbałość o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Ale czymś najważniejszym, aczkolwiek niewidocznym, jest z pietyzmem pomyślana ochrona konia przed otarciami czy odparzeniami. Kilka miesięcy wstecz miałem okazję rozmawiać z potomkiem jednego z mistrzów tego rzemiosła i okazuje się, że jest zdecydowany uruchomić pracownię rymarską, kontynuującą stare techniki tego zawodu.

Ogrodnicy?
Pada pytanie, czy Romowie zajmowali się rolnictwem? Rozpatrując to w kategoriach tradycyjnych zawodów, wykonywanych przez byłych koczowników i żyjących według prawa obyczajowego, zdawałoby się, że nie. Owszem, rolnikami byli Bergitka Roma, nawet pracowali jako najemni robotnicy rolni, ale nie wynikło to z tradycji, a było raczej jej zaprzeczeniem. Tak samo jak w wyniku bezmyślnie przeprowadzonej akcji przymusowego osiedlania, niektórzy otrzymali niewielkie gospodarstwa rolne i z konieczności stali się rolnikami. Jak były sportowiec Władysław Wajs, nie mający nic wspólnego z rolnictwem, ukończył technikum rolnicze. Nic by nie wskazywało, aby poza hodowlą koni, ewentualnie innych zwierząt rolnictwo należało do tradycyjnych zawodów romskich.
A jednak, nic bardziej błędnego, bo istnieje w przekazach rodzinnych, jak też relacjach samych zainteresowanych potwierdzenie, że była dziedzina związana z rolnictwem. Od pokoleń wykonywana przez Romów. Całe pokolenia przekazując sobie tajniki tego zawodu z ojca na syna i tak dalej, zajmowały się szczepieniem drzew owocowych i krzewów ozdobnych. Tak zwanym ?oczkowaniem?. Bo jest to bardzo wąska specjalizacja, lecz niezwykle ważna w sadownictwie i pielęgnacji krzewów ozdobnych. Nikt lepiej od nich nie potrafił określić pory roku i metody zaszczepienia drzew owocowych i krzewów róż albo innych roślin ozdobnych. To oni potrafili zbierać i preparować odpowiednie włókna roślin na otuliny do bandażowania zaszczepionych pędów. Ich potencjalnymi zleceniodawcami byli sadownicy i właściciele parków. Pod koniec dziewiętnastego i w początkach dwudziestego wieku zawód ten był bardzo ceniony, a fachowcy godziwie wynagradzani. Oni to wymyślili dwa, obowiązujące do dziś, kształty noży ogrodniczych. Taki jakby ze złamanym ostrzem, przeznaczony do oczkowania i drugi, przypominający sierp.
Usługi swoje świadczyli na terenie prawie całej Europy. O tej pracy i jej tajnikach opowiadał mieszkający w Goleniowie, a będący już w słusznym wieku, mistrz tej sztuki Teodoro.


Karol Parno-Garliński   

Artykuł ukazał się w wydaniu nr 29 (732) z dnia 22 Lipca 2011r.
 
Kontakt z TOP
Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Biuro ogłoszeń
oglotop@pajpress.pl

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Dział reklamy
tel: 44 754 41 51

Tomaszów Mazowiecki - baza wiedzy Redakcja
tel: 44 754 21 21
top@pajpress.pl
Artykuły
Informator
Warto wiedzieć
Twój TOP
TIT - rejestracja konta Bądź na bieżąco.
Zarejestruj konto »